Kilka lat temu napisałem felieton o polskich tradycjach związanych z okresem karnawału.

Niegdyś był to czas szczególny. Czas wielkich balów, maskarad i wszelkich swawoli. Obecnie karnawałowy zapał mocno podupadł i nie piszę tego pod kątem dwóch ostatnich, pandemicznych lat, ale o szerszej współczesności, czyli gdzieś tak od lat pięćdziesięciu, kiedy to błyskawicznie mnożące się dyskoteki w pełni zaspakajały taneczne potrzeby ówczesnej młodzieży, a osoby starsze przedkładały nade wszystko wieczorne przesiadywanie przed nowym wynalazkiem, jakim były telewizory. To oczywiście nie oznaczało, że nie organizowano publicznych balów, ale ich ranga nie dorównywała imprezom przedwojennym, a także tym, które odbywały się w latach pięćdziesiątych, a także sześćdziesiątych minionego wieku.

Zupełnie inaczej wyglądają karnawałowe dni w innych krajach świata. Zacznijmy od tego, że w Polsce obowiązuje wyznaczony przez Kościół Katolicki karnawałowy czas od Święta Trzech Króli (niektórzy uważają, że od Nowego Roku) do Środy Popielcowej, kiedy to zaczyna się Wielki Post. Jest to zatem około miesiąc. W innych krajach czas i terminy są zupełnie inne. Słowo karnawał pochodzi od łacińskiego carnem levare - po włosku carnevale, a po francusku carnaval. Oznacza to po prostu „żegnaj mięso”. Czyli pożegnanie się z mięsiwem - ostatnia wyżerka przed postem. Najsłynniejsze i najbardziej widowiskowe karnawały odbywają się w Rio de Janeiro, w Wenecji, w Londynie, a także Niemczech. Napiszę o nich kilka słów.

Zacznę od Brazylii.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.