Tytuł felietonu to pytanie, które jest najczęściej używanym, codziennym zwrotem. Kiedy przychodzimy na jakiekolwiek spotkanie, czy to prywatne, czy biznesowe, zaraz po przywitaniu pada sakramentalne „kawa czy herbata?”. Witam zatem czytelników i od razu na owo pytanie odpowiadam - herbata.

To dlatego, że o kawie napisałem niegdyś spory felieton, a o herbacie jeszcze nie. Przypomnę jedynie, z tamtego felietonu, pewną ciekawostkę. Istnieje na świecie superkawa z Indonezji. Jej nazwa to KOPI LUWAK. Jeden kilogram owej kawy kosztuje, na Allegro, aż 1975 złotych. Drogo. Zatem dzisiaj napiszę o herbacie, napoju znacznie mniej ekstrawaganckim.

Zacznę, jak zwykle, od historii. Herbatę, od dawnych czasów znali Chińczycy. Pierwsze o niej wzmianki pochodzą z X wieku p.n.e., ale legenda głosi, że już w roku 2737 p.n.e. mityczny cesarz Shennong przypadkowo zaparzył pierwszy napar z liści herbaty. Poza Chinami najpierw poznali ten napój Japończycy. To był już rok 803 naszej ery. Pewien mnich przywiózł do kraju kwitnącej wiśni herbaciany krzew i rozpoczęto jego uprawę. Jeśli starczy mi miejsca wrócę jeszcze do Japonii, ponieważ w tym kraju picie herbaty stało się codzienną, dość niezwykłą ceremonią. Celebruje się tam cały szereg tradycyjnych, obowiązkowych czynności, podkreślających szlachetność pitego naparu. I tak to trwa do dzisiaj.

Na razie przenieśmy się do Europy. Tutaj pierwsi byli Rosjanie.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.