Wypadki drogowe to w naszym powiecie prawdziwa plaga. Doskonale wiedzą o tym m.in. strażacy, zarówno zawodowi, jak i ochotnicy, którzy często przybywają jako pierwsi na miejsce tragedii. W tym roku liczba ich interwencji na drogach w stosunku do lat ubiegłych niepokojąco wzrosła.

Ratownicy spod numeru 998

CORAZ WIĘCEJ WYPADKÓW

Strażacy z terenu powiatu wzywani są do wypadków drogowych lub kolizji czasem nawet kilka razy w ciągu dnia. O przykłady takich sytuacji nietrudno. Jedna z ostatnich miała miejsce pod koniec listopada, kiedy na trasie Szczytno-Jęcznik kierowca BMW z Zambrowa stracił panowanie nad samochodem i wpadł do rowu. Zaledwie dwie godziny później na drodze Rozogi - Występ podczas wyprzedzania ciężarówka uderzyła w lawetę transportującą rozbite BMW. W obu przypadkach niezbędna okazała się pomoc straży pożarnej. Na szczęście tym razem obyło się bez ofiar. Nie zawsze jednak finał akcji jest pomyślny. Zazwyczaj strażacy są wzywani do zdarzeń o większym ciężarze gatunkowym.

- Interweniujemy tam, gdzie mamy do czynienia z osobami uwięzionymi we wraku pojazdu i zachodzi potrzeba wydobycia ofiar za pomocą specjalistycznego sprzętu - mówi komendant powiatowy PSP w Szczytnie mł. bryg. Mariusz Gęsicki. Strażackie statystyki wyraźnie pokazują, że na drogach powiatu szczycieńskiego sytuacja pogarsza się z roku na rok. W 2005 r. strażacy interweniowali podczas zdarzeń drogowych 57 razy. Odnotowano wówczas 20 ofiar śmiertelnych. Rok później liczba interwencji wzrosła do 60 (21 zabitych). Do początku grudnia 2007 r. szczycieńscy strażacy brali udział w aż 81 zdarzeniach drogowych. Do tej pory odnotowano 15 ofiar.

CIĘŻAROWY TŁOK

Według komendanta Gęsickiego, alarmujące statystyki są w znacznym stopniu wynikiem gwałtownego nasilenia ruchu samochodów.

- Przez nasz powiat przejeżdżają całe konwoje tirów. Praktycznie wszystko przewozi się teraz po drogach. Nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałem w Szczytnie pociąg towarowy - mówi Mariusz Gęsicki. W tym roku szczycieńscy strażacy blisko dziesięć razy uczestniczyli w akcjach, w których główną rolę odgrywały pojazdy ciężarowe.

- Jeszcze nie tak dawno zdarzał się jeden albo dwa tego typu wypadki na rok - wspomina komendant.

Jak mówi, zdarzenia z udziałem ciężarówek należą do trudniejszych jeśli chodzi o niesienie pomocy ofiarom i usuwanie skutków. Tego typu akcje są na ogół długotrwałe - najpierw trzeba przeładować transportowany towar, a następnie przy użyciu ciężkiego sprzętu wydobyć auto z rowu i postawić na koła.

ZIMĄ JEŻDŻĄ WOLNIEJ

Komendant Gęsicki wśród przyczyn wypadków wymienia również brak wyobraźni ze strony kierowców. Jego zdaniem zbyt często lekceważą oni zasadę ograniczonego zaufania wobec innych uczestników ruchu.

- Niektórym wydaje się, że skoro jadą zgodnie z przepisami, to nic im się nie stanie. Nie biorą pod uwagę, że ktoś inny może narazić ich na duże niebezpieczeństwo - uważa Mariusz Gęsicki.

Okres zimy sprawia jednak, że świadomi trudnych warunków drogowych kierowcy jeżdżą wolniej. Stłuczki i drobne kolizje co prawda się wtedy zdarzają, ale zazwyczaj na początku sezonu. Wtedy kierowcy nie zdążą się jeszcze przyzwyczaić do zmiennych warunków. Znacznie więcej tragicznych w skutkach wypadków ma miejsce wiosną lub latem, gdy po ładnej pogodzie wystąpią nawet niewielkie opady deszczu. Komendant potwierdza również opinię, że szczególnie niebezpieczne jest siedzenie obok kierowcy. Wśród śmiertelnych ofiar wypadków dużą liczbę stanowią pasażerowie podróżujący z przodu samochodu.

ZABEZPIECZONE SZLAKI

Strażacy, często przyjeżdżając na miejsce wypadku jako pierwsi, dysponują odpowiednim sprzętem służącym do uwalniania osób uwięzionych we wrakach aut. W powiecie szczycieńskim samochody ratownictwa drogowego znajdują się w ośmiu jednostkach. Mają je Jednostka Ratowniczo-Gaśnicza w Szczytnie oraz ochotnicze straże w Pasymiu, Wielbarku, Rozogach, Spychowie, Jedwabnie, Dźwierzutach i Świętajnie. Wszystkie one należą do Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego. Strażacy ze Szczytna od lutego jeżdżą do wypadków nowym samochodem marki IVECO. W Dźwierzutach, Rozogach i Świętajnie ochotnicy mają do dyspozycji zakupione w 2004 roku fordy transity, a w Pasymiu przekazaną w 2006 r. gazelę. Wielbarscy członkowie OSP do wypadków wyjeżdżają volkswagenem transporterem, który do niedawna służył strażakom z komendy w Szczytnie. Najstarsze pojazdy, wysłużone żuki mają na stanie jednostki w Spychowie i Jedwabnie. Obecnie czynione są jednak starania mające na celu pozyskanie nowych wozów.

- Główne szlaki komunikacyjne w powiecie z punktu widzenia operacyjnego są zabezpieczone - mówi komendant Gęsicki.

LICZY SIĘ CZAS

Przy niesieniu pomocy ofiarom wypadków najważniejszy jest czas dotarcia na miejsce. Dlatego niebagatelną rolę w ratowaniu poszkodowanych odgrywają jednostki OSP.

- Ich lokalizacja umożliwia przybycie na miejsce i podjęcie działań zanim przyjadą strażacy ze szczycieńskiej JRG - tłumaczy Mariusz Gęsicki. Jednostki te wyposażone są także w system selektywnego alarmowania, który pozwala na uruchomienie alarmu drogą radiową przez Powiatowe Stanowisko Kierowania KP PSP w Szczytnie. Aktualnie system ten jest rozbudowywany o dodatkową opcję alarmowania członków OSP za pośrednictwem SMS-ów. Zarówno ochotnicy, jak i funkcjonariusze PSP z terenu powiatu są dobrze przygotowani do udzielania poszkodowanym w wypadkach pierwszej pomocy. Systematycznie biorą udział w ćwiczeniach i szkoleniach z zakresu ratownictwa drogowego. W ocenie komendanta Gęsickiego system niesienia pomocy poszkodowanym na drogach powiatu funkcjonuje sprawnie. Nie oznacza to jednak, że nie ma rzeczy, które należałoby poprawić.

- Ratownictwo jest dziedziną, która nigdy nie stoi w miejscu, dlatego ciągle istnieje potrzeba inwestowania w nowy sprzęt i szkolenie ludzi - podkreśla komendant.

Ewa Kułakowska/Fot. E. Kułakowska, archiwum "KM"