Niekontrolowane przez nikogo stawianie małych i dużych plansz reklamowych czy billboardów mocno oszpeca nasze miasta. Wystarczy rzut oka np. na ul. 1 Maja w Szczytnie, aby dojrzeć wszechobecne reklamy stojące na ziemi, wiszące na ścianach budynków, czy jaskrawo świecące tuż przy ruchliwym skrzyżowaniu. Nie tylko szpecą one miejski krajobraz, ale i mogą być źródłem zupełnie niepotrzebnych sąsiedzkich konfliktów.

Reklama kością niezgody

OKNO BEZ WIDOKU

Przy ul. Poznańskiej stoi nieduży domek, w którym na dole mieszka kilkuosobowa rodzina, a na piętrze odrębne gospodarstwo prowadzi pani Irena.

- Kilka dni temu, tuż pod moim oknem bez żadnego uprzedzenia pojawiała się nagle wielka plansza reklamowa – skarży się w redakcji. Okazało się, że bez jej zgody i wiedzy, sąsiedzi z dołu zgodzili się na postawienie w swojej części ogródka ledwie mieszczącej się tam kolosalnej reklamy. Teraz, gdy pani Irena zechce popatrzeć przez okno w kierunku centrum miasta, widzi tylko pstrokatą tablicę i skrawek nieba. Sąsiedzi z dołu, jak nas informuje, nie zamierzają jej usunąć, z czym z kolei ona nie może się pogodzić, bo niby dlaczego ma czuć się jak zamknięta w klatce?

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.