Zima na dobre jeszcze się nie zaczęła, a szczycieńscy strażacy już dwa razy musieli spieszyć na ratunek osobom, które weszły na cienki lód. W pierwszym przypadku byli to dwaj nastolatkowie, w drugim – wędkarz łowiący ryby na Jeziorze Domowym Dużym

w Szczytnie. Tym razem obyło się bez ofiar.

Sezon zimowy dopiero przed nami. I choć aura na razie nie przypomina tej pory roku, to kilkustopniowe mrozy spowodowały, że tafle jezior skuł lód. Pojawili się już pierwsi ryzykanci, którzy postanowili sprawdzić jego wytrzymałość. W minionym tygodniu służby ratownicze musiały ratować ich z opresji dwa razy. We wtorek 9 grudnia szczycieńscy strażacy otrzymali od policji zgłoszenie, że na dużym jeziorze w Szczytnie przebywają cztery osoby, które przemieszczają się w kierunku ul. Pasymskiej. Kiedy przybyli na miejsce, usłyszeli wołanie o pomoc. Okazało się, że pod dwoma 16-latkami załamał się lód. Jeden z chłopaków znajdował się w przybrzeżnych trzcinach i z pomocą policjantów sam wyszedł z wody. Drugi miał mniej szczęścia. Znajdował się dalej od brzegu i zaczął się topić. Uratowali go strażacy, którzy przy pomocy sań lodowych wydobyli chłopaka z lodowatej toni niemal w ostatniej chwili. - Gdyby policja powiadomiła nas 2 – 4 minuty później, wszystko mogłoby skończyć się tragicznie – mówi mł. bryg. Jacek Matejko, oficer prasowy KP PSP w Szczytnie. Dodaje, że chłopak był już bardzo osłabiony i wyziębiony. - Kiedy strażacy do niego dotarli, z wody wystawała tylko twarz. Widać było, że próbował się ratować sam, ale lód wokół niego się łamał – relacjonuje rzecznik.

Obaj przemoczeni i wyziębieni chłopcy trafili do szpitala. Podczas badania okazało się, że byli nietrzeźwi, każdy z nich miał ponad 2 promile alkoholu we krwi.

Druga interwencja związana z lodem miała miejsce w czwartek 11 grudnia, także na dużym jeziorze. Tym razem akcja miała już mniej dramatyczny przebieg. Strażacy pomogli wyjść na ląd wędkarzowi, który w odległości około 100 metrów od brzegu łowił ryby.

Oprac. (ew)