Okres świątecznego szaleństwa już się rozpoczął i jak co roku jego kolejne etapy mogą zszargać nasze portfele, nerwy i zdrowie. Najpierw ogarnia nas szał kupowania prezentów, później kupowania jedzenia i gotowania, następnie ucztowania, a na koniec rozpacz z powodu zwiększenia naszych gabarytów. Na szczęście istnieje złoty środek, który może nas uchronić przed takim losem, a jest nim po prostu rozsądek. Tym razem podzielę się z Państwem kilkoma radami, jak przygotować świąteczny stół i jak kosztować to, co przygotowaliśmy, by odejść od niego bez uszczerbku na zdrowiu.

Oczywiście jak zwykle zachęcam do gotowania potraw w domu i niekupowania gotowych dań. To wspaniała okazja do spędzenia czasu wspólnie z bliskimi. Na pewno też w ten sposób można nieco zaoszczędzić. Poza tym im więcej ugotujemy sami, tym mniej zjemy konserwantów, a najwięcej na świątecznym stole jest ich w wędlinach, śledziach w gotowych zalewach i sosach, dodatkach do ciast - polewach, ozdobach, itp., gotowych sałatkach, majonezie i innych sosach, napojach i sokach oraz takich dodatkach do dań jak vegeta, kostki rosołowe, czy gotowe mieszanki przyprawowe np. do potraw z ryb, mięs, bigosu, itp.

Jednak na nic się zda naszemu zdrowiu unikanie konserwantów, jeśli nie zachowamy nie tylko umiaru w jedzeniu, ale też będziemy robić mieszanki wybuchowe. Łącząc jedzenie tłuste i kwaśne lub mączne, czy mięso z nabiałem sprawimy, że nasze żołądki będą dłużej trawić i się opróżniać. Popijanie posiłków dodatkowo utrudni nam życie, bo wówczas rozcieńczymy soki trawienne i będą one po prostu słabiej działać. Zdecydowanie rozsądniej będzie odłożyć picie wszelkich napojów i kompotu na 1-2 godz. po jedzeniu, ewentualnie zwłaszcza po czymś tłustym można wypić odrobinę gorącej herbaty lub naparu ziołowego. Najlepszy efekt profilaktyczny da rumianek, mięta lub majeranek wypite na godzinę przed posiłkiem. Kto ma problemy z trawieniem wzdymających warzyw, potrawy z kapusty powinien gotować bez przykrycia, a groch i fasolę po namoczeniu odlać i gotować w świeżej wodzie. Poza tym można dodać majeranek, czy też kminek.

W wielu poradnikach „jak nie przytyć w Święta” czytamy, że mamy nie jeść tłustych potraw, ale cóż z tego, jeśli zjemy w to miejsce, nietłuste, ale jednocześnie bogate w proste węglowodany pierogi, ciasta, kluski, racuchy, itp. Chodzi tak naprawdę o to, by dostarczyć tyle energii, ile jesteśmy w stanie spalić na bieżąco, aby nie odkładała się ona w postaci niechcianych poświątecznych kilogramów. Życzę wszystkim Czytelnikom radosnych i rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia, najlepiej spędzonych nie tylko na jedzeniu.

Kinga Karalus